Emila przesłuchiwały przy nas sędzina Barbara Solarz i sędzina Katarzyńska. Przede wszystkim zapoznały się z treścią protokołów przesłuchań syna w Pałacu Mostowskich. Wynikało z nich jasno, że brał udział w akcji na pomnik Dzierżyńskiego, a to, iż drukował broszurę Michnika, stanowiło sprawę drugorzędną. Zarówno obie sędziny, jak i esbecy pytali, czy akcja na pomnik była czynem chuligańskim czy ideowo-politycznym. Syn powiedział wówczas, że był to czyn jak najbardziej ideowy. I że z kolegami, którzy brali w tym udział, spotykał się tylko na Starym Mieście, na ulicy, nie znał ich nazwisk ani adresów. Nie wydał nikogo. Wiedział, że Marek Marciniak został aresztowany, bo zrobiono im konfrontację w Pałacu Mostowskich. Obaj udawali jednak, że widzą się po raz pierwszy. Nie dali się zastraszyć i zeznali, że się nie znają. Myślę, iż w tych warunkach zachowali się wspaniale. Obaj byli zmuszani przez esbecję wszystkimi możliwymi metodami, aby wskazali głównego winnego, który wymyślił, zaplanował i poprowadził akcję na pomnik Dzierżyńskiego.
W zeznaniach Szymona Pochwalskiego o akcji na pomnik padło nazwisko Tomka Sokolewicza. Synowi pokazali protokół tych zeznań i powiedzieli, że Szymon wskazał Tomka jako na możliwego inspiratora i „mózg” całej akcji. Szymon nie mógł mieć jednak co do tego pewności, bo przecież sam nie brał udziału w akcji. (Jak się potem okazało, również Szymonowi pokazali protokół z zeznań Emila, w których rzekomo wskazał na Tomka Sokolewicza jako na pomysłodawcę akcji na pomnik.) Cały czas w trakcie przesłuchań syna w Pałacu Mostowskich esbecy wmawiali mu, że już wiedzą, iż wszystko to wymyślił Tomek Sokolewicz, że jest przywódcą młodzieżowej grupy konspiracyjnej i że Emil zostanie natychmiast wypuszczony, jeśli zezna, iż za wszystkim stoi właśnie Tomek oraz Ruch Młodej Polski z Aleksandrem Hallem na czele...
Warszawa, 5 marca
Krystyna Barchańska, Emil, „Karta” nr 51, 2007.
Nadchodzi upalny dzień 17 maja. Na ulicach kręci się mnóstwo milicjantów. Po niedawnych manifestacjach nastąpiły dalsze obostrzenia. W samo południe idę z synem [Emilem] na sprawę Tomka i Marka. Do końca życia będę miała ten dzień w pamięci.
Młodzi ludzie zakładali wówczas na palce pierścionki zrobione z oporników (wskazujące, że stawiają opór systemowi), a także, wzorując się na Lechu Wałęsie, nosili w klapach marynarek podobiznę Matki Boskiej. Emil, zaopatrzony w ów opornik, za który można było trafić do więzienia, z wpiętym w klapę wizerunkiem Matki Boskiej, szedł na sprawę Tomka, aby złożyć zeznanie. Prosiłam go, wręcz błagałam, aby zdjął z palca opornik i odpiął z klapy wizerunek Matki Boskiej, by nie prowokować milicji. Bałam się, okropnie się bałam. Mówiłam mu, że może nie dojść do gmachu sądu na Lesznie, ponieważ po drodze stoi mnóstwo milicyjnych patroli, a przecież tak mu zależy, by powiedzieć przed sądem prawdę. Był jednak nieugięty. Odpowiedział mi: „Nie, mamo, nie zdejmę. Ja idę pod opieką Matki Bożej i nie schowam do kieszeni Jej obrazu”. Jego ufność była absolutna. I rzeczywiście, to on miał rację, nie ja. Dotarliśmy do gmachu sądu bez przeszkód. Nikt nas nie zaczepił.
Warszawa, 17 maja
Krystyna Barchańska, Emil, „Karta” nr 51, 2007.
Wreszcie przyszedł moment, kiedy syn został wezwany i stanął przed sądem jako świadek. Zaraz na wstępie powiedział, że jego zeznania złożone i podpisane w śledztwie są nieprawdziwe. Kazano mu tak zeznawać, wymuszając to na nim szantażem i biciem. Podkreślił, że Tomek Sokolewicz jest niewinny. Zaznaczył, iż sam padł ofiarą prowokacji SB, bo wśród działaczy opozycyjnych kryją się jej agenci. Miał to nieszczęście, że pochwalił się właśnie jednemu z nich, udającemu wielkiego przyjaciela, uczestnictwem w akcji na pomnik, a ten prawdopodobnie go wydał. Nadal utrzymywał, że nie zna Marka Marciniaka. Podawał jedynie pseudonimy pozostałych chłopców. Nie wie, gdzie mieszkają, nie zna ich imion i nazwisk. Spotykali się w bramie na Rynku Starego Miasta.
Część zeznań złożonych w śledztwie pokrywała się z tym, co mówił teraz, ale tym razem wyraźnie podkreślił: został użyty do tego, by „wsadzić” Tomka Sokolewicza. Wyjaśnił, że otrzymał już wyrok sądu dla nieletnich, znajduje się pod opieką kuratora, a Tomek był tylko jego kolegą ze szkoły, z którym wymieniali poglądy na temat panującego ustroju. Syn podkreślił, że obaj liczą na to, iż ustrój ten zmieni się na lepszy, o co chcą i będą walczyć. Wszystko, co mówił, cała jego postawa była tak szalenie ideowo-młodzieńcza, że niektórzy ludzie siedzący na sali sądowej mieli w oczach łzy wzruszenia.
Opowiedział, co mu robiono w śledztwie. Mówił jasno, precyzyjnie i głośno; był opanowany. Oskarżał system. Na sali powstał niezwykły szum. Prokurator, młoda kobieta, nie wytrzymała i wyskoczyła z krzykiem ze swego miejsca, próbując go zastraszyć pięcioma latami więzienia za fałszywe zeznania. Natomiast sędzia był chyba pod wrażeniem słów Emila, ponieważ zadawał mu pytania życzliwym tonem i cały czas zachowywał się wobec niego bardzo delikatnie. Spytał, czy syn może podać nazwiska funkcjonariuszy, którzy biciem wymusili na nim fałszywe zeznania. Czy to por. Jan Pol? Jerzy Czemielipski? „Nie, ci panowie mnie nie bili. Ci panowie byli uprzejmi, zaprzyjaźniali się ze mną. Oni już tylko zapisywali efekt pracy tamtych panów, tych od bicia.” Sędzia kazał to koniecznie zaprotokołować i jeszcze raz poprosił syna o podanie nazwisk funkcjonariuszy, którzy go bili. Syn odpowiedział: „Ci panowie, kiedy biją, nie przedstawiają się, ale jestem gotów w każdej chwili ich rozpoznać”. Znowu na sali szum. A pani prokurator znów zaczęła krzyczeć: „Jak świadek śmie mówić takie rzeczy i czy wie, co mu za to grozi?!”. […]
Przez zeznania Emila sąd nie mógł wydać żadnego wyroku. Marek wrócił do aresztu, a Emil do szkoły. Termin następnej rozprawy został wyznaczony na 17 czerwca.
Warszawa, 17 maja
Krystyna Barchańska, Emil, „Karta” nr 51, 2007.
16 czerwca w kościele św. Jacka przy ulicy Freta odbyła się msza żałobna, którą odprawił dominikanin o. Krzysztof Kasznica, były kapelan AK.
W kościele byli prawie wszyscy koledzy syna. Był też dyrektor liceum, profesor Kaliński, a także większość nauczycieli. Nad grobem Emila pochyliły się sztandary szkoły. Przyszli przedstawiciele Komitetu Prymasowskiego, przybyli także ci, którzy byli obecni na sali sądowej i pamiętali zeznania Emila na sprawie Tomka [Sokolewicza] i Marka [Marciniaka]. Ludzie znajomi i zupełnie mi obcy wypełniali po brzegi ogromny kościół.
Warszawa, 16 czerwca
Krystyna Barchańska, Emil, „Karta” nr 51, 2007.